Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.2 149.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.


A skoro który doroście swej miary,
Niechaj się w polach ugania z Tatary,
Niech wzdycha żona mężnego tyranna,
Patrząc nań z murów, i dorosła panna.

Niestetyż, by ten najeznik tak młody
Nie popadł jakiej znakomitej szkody,
Jeśli gdzie na lwa nieborak ugodzi,
Który po szyję we krwi ludzkiej brodzi.

Przed śmiercią żaden schronić się nie może,
I pierzchliwemu prędkość nie pomoże.
Azaż nie lepiej sławy swej poprawić,
Niż, próżno siedząc, w cieniu wiek swój trawić?[1]

Męstwem Achilles, męstwem Hektor słynie,
A ich pamiątka wiecznie nie zaginie;
Męstwem Alcides do nieba się dostał,
I Pollux bogiem nieśmiertelnym został.



PIEŚŃ IV.


Kiedyby[2] kogo Bóg był swemi słowy
Upewnił, że miał czasu wszelakiego
Strzedz od złych przygód jego biednej głowy,

Miałby przyczynę żałować się swego
Nieszczęścia, płacząc, że mu się nie stało
Dosyć, tak zacnej obietnicy Jego.

  1. patrz „Na XII tablic ludzkiego żywota”, gdzie ten dwuwiersz został powtórzony.
  2. jeśliby.