Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.2 035.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Na stół przynoszą wina,
Ostatek niechaj Bóg ma na swej pieczy.

Przypadków dalszych żaden z nas nie zgadnie;
I prózno myślić o tem,
Co z nami będzie potem;
W godzinie wszystko Bóg wywróci snadnie.

Krótki wiek długiej nadzieje nie lubi,
Niechaj nie schodzi cało,
Coć się do rąk dostało:
Za to, co ma być, żaden ci nie ślubi.[1]

Jeleniom nowe rogi wyrastają;
Nam, gdy raz młodość minie,
Już na wieki wieków ginie,
A zawżdy gorsze lata przypadają.



PIEŚŃ XV.


Nie za staranim, ani prze mą sprawę,
Miła, po tobie znam taką[2] postawę;
Szukaj, jako chcesz, nie najdziesz przyczyny,
Chyba żeć milszy podobno kto iny.

A ja co mam rzec? nie chcę się przeciwić;
Temu się jedno nie mogę wydziwić,
Skąd tę niestałość białegłowy mają,
Że się, jako wiatr letni, odmieniają.
Niedawne czasy, gdy mię poczytano

  1. ślubi = nie ręczy.
  2. widzę.