Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.1 356.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nigdy, nigdy prawdziwa miłość nie umiera,
Lecz i w ogień włożona do kości przywiera.
Dziatki, miejcie się dobrze, mnie z mym miłym wszędy
Mężem dobrze być musi, bez niego nikędy.



DO DRUŻBY.


Zaryadres królewic, jako żyw nie znawszy,
Tylko piękną Odatę przez sen raz widziawszy,
Miłował ją serdecznie i tak chodził o tem,
Że musiała być jego poślubioną potem.
Toż się i mnie przydało[1], drużba[2] mój cnotliwy,
Że nigdy cię nie znawszy, zawżdym był chętliwy
Do twego towarzystwa; a nie mam w pamięci,
Bych cię (co też niemała pobudka do chęci)
I przez sen kiedy widział, ale pismo twoje
To ciebie oznajmiło, i przed oczy moje
Przyniosło, żem cię w głowę lepiej wlepił sobie,
Niżby mi cię był posłał w twej własnej osobie
Wroty sen rogowemi[3], gdy poczyna świtać,
A Tytan[4] swoje konie w łąkach każe chwytać.
Przeto tego bądź pewien, że cię z tymi liczę,
Którym ja sercem prawem wszego dobra życzę.
A to węzeł jest mocny, i nad insze trwały,
Który pięknej pamięci córki zawiązały.



  1. przydarzyło.
  2. druh.
  3. według starożytnych, sny wchodzą do duszy śpiącego dwiema bramami: rogową (sny, które się mają sprawdzić) i bramą z kości słoniowej (złudzenia senne).
  4. Helios, bóg słońca.