(A miał doma kucharkę); i rzecze: Mój panie,
Kazaniu się nie dziwuj, bo mam pięćset[1] na nie;
A niewziąłbych tysiąca, mogę to rzec śmiele,
Bych tak miał czynić, jako nauczam w kościele.
Nie chcę cię Pietrze, do Włoch drugi raz prowadzić
Trafisz sam: a mnie też czas o sobie poradzić.
Jeśli mi w rewerendzie, czy lepiej w sajanie,[2]
Jeśli mieszkać przy dworze, czy na swoim łanie.
Ty będziesz wczas[3] do tego, a dokądeś młody,
Użyj świata za czasu i pięknej swobody.
Co wadzi, póki lata nie zajdą leniwe,
Widzieć szeroki Dunaj, widzieć Alpy krzywe,
Albo gdzie w pośrzód morza sławne miasto leży,
Albo gdzie pod dawny mur bystry Tyber bleży.
Dojedź i do Parthenopy,[4] a ujźrzysz te lasy,
Gdzie złotej rózgi szukał Eneasz przed czasy.
Tamże i piekło będzie, i ogromna skała,
Z której wieszcza Sybilla odpowiedź dawała.
Jedź w dobry czas, abych cię zaś oglądał zdrowo,
A donieś to mojemu Jedrzejowi słowo,
Że, dokąd go nie widzę, musi mię być teszno:[5]
A tak, łaskawli na mię, niechaj bywa[6] spieszno.