Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.1 145.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Sprzątneła Popu, jeszcze dalej bieży,
Dosięgła Rochu na wysokiej wieży.
To w tę, to w owę stronę szablą błyska,
A przed nią w kupę huf się czarny ściska.
Pełno jej wszędy, rwie się i w namioty,
Przez gęste wozy, przez wały, przez płoty.
Widząc Król czarny, że źle na wsze strony,
Uciekł się i sam do lepszej obrony:
Wysłał Królową w szmalcowanej[1] zbroi,
Alić już ona troje dziwy broi.[2]
Kogoś tam naprzód, kogoś nazad[3] ścięła?
Wieleś głów, pani, na swą duszę wzięła?
Napoły żywe białe, czame konie,
Walą się prawie na obiedwie stronie.[4]
Pospołu z draby się sieką i Fenrycha,[5]
Tego tu wloką, sam owego Mnicha.
Kto klęskę może, kto pobite głowy
Tej ciężkiej walki wypowiedzieć słowy?
Drewniane trupy wszędy wkoło leżą,
A tu, co dalej, tem się barziej rzeżą.
Szyku nie patrzą, społem się motają,
Czarni lada gdzie i biali padają,
Tak jezdni, jako pieszy, krom różnice;[6]
Bowiem królewskie obie miłośnice,

  1. błyszczącej.
  2. wyrażenie staropolskie = bardzo dziwne rzeczy.
  3. za sobą.
  4. liczba podwójna.
  5. chorążego.
  6. bez różnicy.