Strona:PL Jan Chryzostom Pasek-Pamiętniki (1929) 505.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szelest po wsi, hałas. Ja mowię: »Mści Panowie, do nich!« A Mści Panowie od nich, każdy w swoję drogę, co żywo. Na mnie wołają: »Mści Panie komendancie, lepiej uchodzić, bo i nas zgubisz, i wojsko zawiedziesz[1] i krola, kiedy na sobie przyprowadziemy nieprzyjaciela«. Ja po staremu mowię: »Ej, nie wytrwam: skoczę pod ogień, dowiem się, co się dzieje«. Owi też już conscii[2] tego terminu mowią: »Jedźmy, skoczmy; dyć nas całkiem nie połkną«. Skoczyliśmy tedy pod wieś, a IchMść w drogę. Powrociem nazad — niemasz nikogo; ponajdowaliśmy tylko, co po[o]dbiegali: sakiew z sucharami a z wędzonkami, z serem, opończy, kańczugow[3] i inszych drobiazgow. Między inszymi rzeczami cynowa ładownica została na rzemiennym pasie a w skorę powleczona, pełna gorzałki zacnej, ze dwa garca w niej; to się tak za nię wstydzili, że się nikt do niej przyznać nie chciał, choć ją [pokazowaliśmy], na wysokiej tyce uwiązawszy. Tak tedy myślę sobie, powrociwszy, i do drugich mowię: »Niedobrześmy uczynili: kiedy tamci tchorzowie przybieżą i potrwożą wojsko!« Jaki taki: »Prawda, prawda; coż z tym czynić?« — »Posłać trzeba takiego, co by wszystkich wyminął i tam, jeśliby ktory tchorz co powiedział, żeby świadczył, aby mu nie powierzono«. Rzecze pan Adam Sieklicki: »Niech jedzie moj Wilczopolski. Z koniem mi służy; przykażę mu, żeby go nie żałował«. W lot tedy stało się tak. Daliśmy mu łyknąć owej gorzalice i mowię

  1. w niebezpieczeństwo
  2. świadomi
  3. Kańczug (z tatar.) — bicz z rzemieni spleciony.