Strona:PL JI Kraszewski Torebki 6.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szy przy uprawie roli, gdy bardzo zaniemógł, począł pragnąć spoczynku i tak sobie postanowił, że chodzić będzie, modlić się, myśléć o Bogu i nauczać maluczkich.
Wziąwszy więc kij w rękę, powędrował sobie od wioski do wioski, powoli. A gdzie stanął, to dzieci zgromadziwszy koło siebie, rozprawiał i opowiadał im różne ciekawe dzieje i piękne rzeczy, że to tam ciepło i jasno i pogodnie, a kraj ludny i zamieszkany, — chodził sobie powoli i spędzał godziny bardzo wesoło, bo mu nigdy na schronieniu, posiłku i słuchaczach nie brakło. Ale bywały na niego takie dnie, że jak się zamyślił, jak się zadumał, to cały dzień na spiece nieruchomy przesiedział, słowa do nikogo nie mówiąc i kiedy mu to odeszło, jakby się z głębokiego snu przebudził.
Pytali go wówczas, co mu było, ale odpowiedziéć nie chciał, zbywał różnie, lub uśmiechał się i wstydził, składając na jakąś chorobę. A nie była to choroba, bo gdyby bolał, toby potém znać to było na nim, zaś przeciwnie, weselszy i z jaśniejszą twarzą się przechadzał, i po takiém zachwyceniu wstawał rzeźwiejszy daleko, z nierównie jaśniejszy twarzą i jakby upojony....
Nikomu jednak nie powiedział nigdy co mu było.... aż go