Strona:PL JI Kraszewski Jeden z tysiąca from Ziarno 1889 No 01 1.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
JEDEN Z TYSIĄCA.
przez
Józefa Ignacego Kraszewskiego.
Ab uno disce omnes...
I.

Kochana matko!... Nie wiem od czego zacząć, jak ci to napisać, jak wyrazić szczęście moje... Oto mam chleb, będę mieć chleb własną zdobyty pracą... dopiąłem celu moich marzeń, stoję na progu nowego życia.. Bogu niech będą dzięki. On jeden mógł mi to dać! na co ja nie zasłużyłem. Iluż to zdatniejszych odemnie, zwalało się i zmarniało, ilu rękom zabrakło pracy, głowom zajęcia, zdolnościom losu, coby im się dozwolił objawić, a ja biedny robak, istota nieudolna i osamotniona, bez opieki, podpory, sierota... wygrzebałem się na... nauczyciela gimnazyum! Otóżem niechcący wygadał się z wielką nowiną... matuniu! jestem u mety mych życzeń, dziś, gdybym go miał, mogę włożyć mundur granatowy, jutro pojechać i objąć posadę moją. Jestem dumny i zdaje mi się, że wyrosłem na pół łokcia.
Ale jak się to stało, doprawdy, sam tego wytłumaczyć sobie nie umiem, chyba opieką Bożą, opatrznem zrządzeniem jakiemś... opowiem ci jednak nie rozumiejąc jak było, jak się stał ten cud niepojęty.
Gdym rozpoczynał nauki w uniwersytecie, tyś sama odradzała mi medycynę, która jest najłatwiejszym chlebem, na którą prawie cała młodzież się ciśnie, posłuchałem twojego i własnego głosu, który mi mówił, że temu powołaniu nie każdy podołać może, rozpocząłem studya literackie i choć przy końcu ich nie wiedziałem, jaki z nich w życiu potrafię uczynić użytek, poszedłem za natchnieniem. Ty wiesz, matuniu kochana, jak mi przy ubóstwie przeszły szczęśliwie te ostatnie lata nauki i młodości, boć to już rozpoczynam nową epokę, w której jeśli nie sercem, to głową dojrzałym być potrzeba... Zapominało się o głodzie i chłodzie dla rozkoszy pracy, zdobywania coraz nowych skarbów, dla tego serdecznego braterskiego związku, jaki tylko młodzież między sobą utrzymywać i wykarmić może...
Jedną połową godzin potrzeba było karmić drugie, chleb zdobywać w pocie czoła, aby żyć i uczyć się, ale ten suchy jego kawałek chleba spożywał się rozkosznie, a woda zdrojowa, smakowała jak ambrozya... i świat taki był śliczny i godziny tak chyżo nam leciały i ta tęsknota młodzieńcza tak upajała nas wszystkich!!
Kilka lat nauki przebiegły jak oka mgnienie... Stanąłem u bram innego życia i gdym spojrzał na nie, strach mnie objął... objęła mnie tęsknota... co począć z sobą? gdzie się udać? jak użyć nauki? kędy pokierować pracę? komu i czemu nią służyć? w ostatku nawet co jeść?