Strona:PL JI Kraszewski Awantura from Świt 1885 No 61 Ł 3.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Po rozmowie z Lutkiem hrabina Idalia, długo rozdrażniona, nie mogła przyjść do siebie. Stało się — musiała wyrzec się syna.
Usiłowała wmówić teraz w siebie, iż powinna była o nim zapomniéć, że imaginacya ją uniosła, że Lutek nie był podobnym do Maksa i że na starość oszalała.
Gorzkie sobie czyniła wymówki, ale one nie pomagały i w głębi duszy pozostało coś, co mogło być zgryzotą sumienia, żalem, czémś dla dla ostygłéj kobiety niepojętém razem i nieznośném.
Ażeby nie myśléć o doznanym zawodzie i przykrości, zajęła się losem owego fałszywego syna i ukończeniem interesu (tak go nazywała) z Bartskimi.
Staruszkowie, chociaż z wielu względów innego wnuka życzyliby sobie, gotowi byli wziąć, jakiego im dał Pan Bóg. Umowa z hrabiną, zapewniająca jéj dwadzieścia kilka tysięcy rocznego dochodu dożywotnio i sto tysięcy złotych oprócz tego do rozporządzenia, prawnie zawartą została.
Podpisując ją, hrabina Idalia wyraziła się, tłómacząc ze swego postępowania, że, bądź co bądź, choćby bezdzietna, tyle dla Ryszarda wycierpiawszy, miała do indemnizacyi prawo.
Ponieważ z wychowaniem wnuka śpieszyć było potrzeba, Bartscy starzy natychmiast opuszczali Warszawę i przenosili się na stały pobyt do Krakowa.
Hrabina Idalia oddychała swobodniéj, pocieszało ją to po okropnym zawodzie na Lutku.
Jak skończył Trybulski z hrabiną i Witoldem, mało nas obchodzić może. Wyjechał do Lublina kwaśny, a na wyjezdném wyłajał go jeszcze panicz.
— Słuchajże, głupi Trybula! Chciałeś wziąć tysiąc czątych, proszę cię; a ja, com ci je nastręczył, miałem za to dostać figę! Gdzieżeś ty słyszał, abym ja robił takie interesa? Za kogo ty mnie miałeś? Ręka rękę myje...
Choć zły, pan Oskar po staremu się do kolan panicza pochylił.
— Niechże się hrabia nie gniewa — rzekł. — Ja jestem biedny wyrobnik, u mnie złotówka więcéj warta, niż u hrabiego dukat, mnie każdego uronionego grosika szkoda, muszę go bronić, a u pana pieniądze, to jak woda na sito. Lej, lej, nigdy się ona nie ostoi.
Całuję nóżki pana hrabiego!