Strona:PL Józef Potocki-Notatki myśliwskie z Indyi 118.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jednę głęboką ranę od zębów a z wierzchu znaki olbrzymich pazurów; musiał go tygrys najprzód uderzeniem łapy wywrócić, zanim go zadusił. Powróz, na którym ofiara do drzewa była przywiązana, naprężony był silnie, widocznie tygrys starał się, zabiwszy wołu, oderwać go od drzewa i w głąb gąszczu zaciągnąć. Koci to zwyczaj i charakterystyczna cecha tygrysa i pantery, że zawsze chcą swą ofiarę zawlec jak najdalej od miejsca, gdzie ją ubiją. Powróz jednak nie puścił, tygrys dał za wygraną i na miejscu pożarł wołu.
Zajęliśmy obok drugą knieję, potem trzecią, równie bezskutecznie, tygrys się gdzieś ulotnił. Na doktora S. wyszedł w pierwszym miocie pyszny jeleń Sambur i stał przed nim przez chwilę na kroków 20; naturalnie, do niczego prócz do tygrysa, nie wolno było strzelać. W ostatnim miocie tygrysa się już nie spodziewano, klauzulę przeto pierwszego strzału zniesiono. Przy samym końcu, gdy ludzie tuż przy nas już byli, padł strzał z sąsiedniego stanowiska, poczem ujrzałem jakieś czerwonawe zwierzę, wielkości wilka, wymykające bokiem z miotu, za daleko jednak, bym mógł o strzale myśleć. Pokazało się, że dwa dzikie psy wyszły na doktora S., jednego z nich tenże szczęśliwym strzałem na sztych w łeb rozciągnął, drugiego widziałem uchodzącego.
Pierwszy raz w życiu zdarzyło mi się widzieć dzikiego psa (Cuon rutilans). W środkowych Indyach i u podnóża Himalajów pospolite to zwierzę, choć rzadko się na polowaniach spotkać a tem mniej ubić go zdarza. Żyją parami, czasami w liczne stada się zbijając i wtedy biada zwierzęciu, które się przed nie dostanie. Ni jeleń, ni dzik, ni niedźwiedź nawet nie jest wolny od napaści stada dzi-