Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Syn Jazdona tom 3 177.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

iż się mógł dopuścić przestępstw, za które aż do więzienia popadł.
Dla prostego człowieka jakim był Wrzos, Biskup ten do żołnierza podobny, krzykliwy, nakazujący, wcale nie pobożny, był nierozwikłaną zagadką.
Wiedział on o tem, że go tu za jakieś przewinienie osadzono, a potem musiano wypuścić, płacąc mu z niewolę. To mu się w głowie nie mogło pomieścić — ani co Biskup popełnił, ani jeźli winnym był, czemu go nie ukarano a przepraszać musiano.
O nim też, o Leszku i Gryfinie, stary Wrzos ludziom załogi i niestałym zamku mieszkańcom, gdy tylko mógł, opowiadać lubił.
Stary był już ten Wrzos, dawniej trochę żołnierz, ale gdy mu nogę Prusak czy Litwin nadwerężył oszczepem i nakuliwać na nią zaczął — dano mu schronienie łaskawe w Sieradziu, zkąd był rodem. Dostał się do posługi przy zamku, a że wiernym był, powierzono mu straż jego wewnętrzną.
Teraz nie było tu kogo i czego pilnować, komnaty pustkami stały, gdzieniegdzie w nich zboże zsypywano, na dole nawet w izbach opróżnionych składano siano i słomę.
W innych wylegała się załoga, składając oręż swój, węzełki i do życia zapasy.
Lepsze izby, pańskiemi zwane, które książe,