Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Syn Jazdona tom 3 155.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jeśli groźby nie posłuchają! podpalić! — dodał Biskup. — Gdy zobaczą ogień, serce im zmięknie, bo się przekonają, że nie pofolgujemy!
— Szkoda miasta pięknego! — rzekł Warsz.
— Większa szkoda piękniejszego jeszcze państwa — zawołał Biskup. — Pismo święte powiada, gorszy cię oko twoje, wyłup i wyrzuć je. Nie podda się miasto, niech przepada!
Z tą radą wyszli Warsz i Żegota do księcia Konrada. Słowo Biskupa ważyło teraz wiele.
Liczny dwór jego potakiwał mu, wołał, że słuchać go było potrzeba, bo on jeden wiedział co czynić.
— Starzy niewieściuchy są! — wskazując za odchodzącymi mówił Biskup. — Pożałują miasta, które odbudować łatwo, a z zamkiem stracić mogą ziemię całą, bo kto grodu nie opanuje, ten panować tu nie będzie.
Gdy księcia Konrada wwiodą na Wawel, przy dzwonów biciu, a osadzą go na zamku i hołd mu tam oddadzą ziemianie, dopiero powiem, że Leszek już nie wróci!