Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Syn Jazdona tom 2 222.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Tam? — odparł podnosząc głowę młody — czeladź nasza! Jeńcy pobrani różnemi czasy w stronach różnych! Kto wie jacy są?
Gość zamilkł, z za dymu oczy i człowiek znikły...
Zmierzchało — żegnać się zaczęto, i szybkim krokiem, jakby go gnano, gość wybiegł do konia, a w chwilę potem tętniało już w lesie za niemi...



KONIEC TOMU DRUGIEGO.