Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Syn Jazdona tom 1 234.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

inny jest tylko ta zakonnica Bieta, ze Skały porwana...
Kapelan księcia słuchał w milczeniu twarz odwracając, książe oburzony wykrzykiwał, Toporczycy zawsze Biskupowi nieprzyjaźni, tryumfowali.
— Albo się to czego innego było można po tym człeku spodziewać? — zawołał Żegota. — Znano jego dawne życie, święcenie go nie zmieniło. Takim jest, jakim był zawsze. Na jego dworze i wprzódy więcej bywało niewiast młodych niż klechów, a u niego doma kubków więcej niż książek...
— Najsromotniejsza to — dodał Pełka — iż całe miasto już wie o tem. Owa nieszczęśliwa nie bardzo się z sobą ukrywa, wstydu niema. Dalej będzie do kościoła chodziła, a chlubiła się tem, że ją sobie wybrał bezbożnik...
— Cóż Biskup? — zapytał książe[1]
Kapelan stęknął, a stary Pełka dodał:
— Biskup i tak zuchwałym jest i bezwstydnym jak był, albo gorszym jeszcze — czoła niema.
Bolesław jęknął boleśnie.
Toporczycy śmieli się złośliwie.

— Do Rzymu go podać! — wtrącił Zegota[2]. — I tak na niego skarg jest wiele nieustannych. Kanoników, którzy go wybrać nie chcieli prześladuje niecnie, mści się, dobrami frymarczy,

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; brak kropki.
  2. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – Żegota.