Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Syn Jazdona tom 1 210.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ja dwie u nas pomnę, bom swojego czasu, Jadwigę Ślązką oglądał żywą, wyrostkiem będąc, gdym z pod Lignicy powracał... Sposobi się też trzecia święta, w małżonce Waszej Miłości, która obu swym poprzednicom sprosta.
Był odcień jakiegoś szyderstwa w tej pochwale, a blada twarz księżnej Kingi, która ją dosłyszała, zarumieniła się lekko. Bolesław też odparł obrażony:
— Dla nas mężów dziś niewiasty wzorem.., a choć słabemi je mienią, w nich siła jest większa niż w nas, za co Bogu dziękować.
Biskup dwuznacznie się uśmiechnął.
— Mnieby czas, — rzekł po przestanku, — do Krakowa powracać. Jutro, niechybnie, dobre pole będzie, niechcę go stracić.
I postąpiwszy krok, a księciu chcąc jeszcze dopiec, dodał z pozornym namaszczeniem:
— Wasza miłość pewnie z małżonką u grobu błogosławionej na modlitwie spędzicie?
Bolesław nie odpowiedział nic.
Skłonili się sobie z dala, Kinga pobożna, jak zawsze anielskiej dając dowód cierpliwości, wstała i z pokorą a uniżonością pożegnała Biskupa. Była to ofiara, którą czyniła przemagając wstręt jaki doń miała. W praktyce cnót pilno się ćwicząc, niechciała pobożna pani opuścić tej zręczności umartwienia siebie i upokorzenia.
Ruszył się naostatku Biskup przez niektórych