Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Syn Jazdona tom 1 144.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dzień, dwa, leżeli pod wałami Tatarzy, trzeciego ranka ich niestało.
Wrota zawarte trzymano jeszcze przez dzień cały. Obawiano się podstępu i zdrady.
Czwartego dnia wysłano nocą na zwiady... Zagon odsunął się ku Odmuchowu i tam legł obozem.
Dopiero gdy z Bolesiska nawrócili ku Morawie, ostrożnie otwarto wrota, aby iść na pobojowisko i ciałom chrześcjańskich[1] rycerzy pogrzeb sprawić poczciwy.
Leżały jeszcze kupami jak popadały trupy poległych, bez głów, bez uszu, porąbane i zeszpecone strasznie, odarte z odzieży, obłupione ze zbroi, z ciały przez kruki i wilków poszarpanemi.
Poznać ich już nie mógł nikt, więc do mogił składano je razem, a zwłoki ks. Henryka po szóstym palcu u nogi cudownie poznane, przewieziono do Wrocławia.
Pawlik z Janiczem dobili się do Krośna; oni tu pierwsi przynieśli straszną nowinę.
Janiczowi, gdy u wrót stanął, zabrakło serca by zwiastować matce i żonie, że syna i męża nie miały.

Gdy im furtę otwarto, zwlókł się przez nią Janicz, na wszelkie pytania odpowiadając tylko, że ranni uszli, bitwa była przegrana, a o losie księcia niewiedzieli.

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – chrześciańskich.