Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Syn Jazdona tom 1 120.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W miarę jak się ku ranu zbliżało poważniały lica, ruch w całym obozie zaczął się dawać czuć coraz żywszy. Niektóre oddziały już za wały wyciągały.
Tym czasem co przedniejsze rycerstwo do kościoła Panny Maryi spieszyło, do którego się już docisnąć było trudno. Światła płonęły w wielkim ołtarzu, a ksiądz jeden nieustannie klęczących obchodził z komunią świętą. Drudzy duchowni tu i owdzie poprzysiadawszy na stopniach, w ławach, stojąc nawet spowiadali przychodzących żołnierzy, prawie wyznań ich nie słuchając, rozgrzeszając co żywiej, bo drudzy tuż z płaczem i błaganiem naciskali się i wpraszali.
Tłum wlewał się i wylewał nieustannie z kościoła, msze jedna wychodziły po drugich, zaczynało świtać. — Kwietniowe noce krótkie już były.
Rycerstwo ks. Henryka szykowało się do boju, wedle jego rozkazów, on trwał na modlitwie jeszcze.
Języka miano pewnego, że Tatarowie na pięć kup byli podzieleni, więc i książe Henryk na tyleż chciał swoich ludzi rozłożyć.
Szykowali się żołnierze zwolna, bo wielu z nich jeszcze przy kościele na wiatyk oczekiwało, a tego nikomu odmawiać się nie godziło.
Z wieży kościoła panny Maryi, postawiona na niej straż, dawała znać co widziała. Tatarzy już