Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 3 040.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W kotłach znowu ponastawiano jadło, warzono i pieczono, pozasiadała starszyzna rany zawiązywać i opowiadać jak walczyła, a czeladź tymczasem gromadziła łup, rozkładając z osobna tarcze, odzieże, miecze. Było się czém obdzielać i w czém wybierać, bo łupiezki żołnierz niósł z sobą dużo wszelkiego mienia i nigdy zdobyczy obfitszéj nie pamiętali ludzie. Radość ztąd czeladzi była wielka.
O pogoni za resztą kaszubów i niemców, nikt już nie myślał — utrzymywali nawet kmiecie, że kneziowie klęską tą odstraszeni, nie odważą się na drugi najazd i pomorców ani kaszubów do posiłkowania nie znajdą tak łatwo; a niemców zdala sprowadzić nie będą mogli.
W obozie teraz znalazło się do zbytku wszystkiego, najezdzcy łupiąc po drodze, wieźli z sobą nawet beczki z miodem i piwem, pobrane po dworach, pod lasem całe trzody stały w zasiekach, zabijano więc bydło dla nakarmienia ludzi i do rana przeciągnęło się ucztowanie i ofiary.
Nad świtaniem, wśród téj radości i dostatku, ochota się wzięła wielka a zbytnia, tak, że gdyby naówczas owa garść kaszubów wróciła na pobojowisko, łatweby może nad biesiadującemi odniosła zwycięztwo.
Jeńcy tylko, jak skoro nadszedł dzień, podziękowawszy wybawcom, zabrawszy z trzód co kto poznał za swoje, do zagród popalonych odciągać