Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 2 156.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Piastun zrozumiał wyrazy i zamyślił się nad niemi.
— A więc — zapytał — jedenby tylko Bóg był dla wszystkich?
— Tak jest — odpowiedział gość — i tego my, a z nami już większa część ludów wyznaje... między któremi i bracia nasi, jednéj mowy, są.
— Ci więc staną się nieprzyjaciołmi naszemi? — rzekł gospodarz.
— Nie, gdyż oni wierzą, iż wszyscy ludzie, narody wszystkie są braćmi, a nie godzi się im napadać ani zabijać, ani wrogiem nazywać nikogo, bo miłować jest prawem, miłować nawet tych, którzy są nieprzyjaciołmi!
— Wrogów miłować!.. — zawołał Piastun składając ręce — a jakże to być może? Wrogów? a więc i niemca?
— Tak jest — rzekł gość — ale bronić się od napaści godzi.
Nachmurzyła się brew gospodarza, rękę podniósł i rzekł ponurym głosem:
— Oni nam braćmi nigdy nie będą, nigdy!..
Przerwała się rozmowa, nie nalegali goście i w chwilę długą potém dopiero zapytał młodszy o to, co się w kraju działo. Piastun znowu powrócił do tego, iż wszystko zło szło z naprawy niemców, z któremi się kneziowie wiązali.
— Chciwi są ziemi i łupu — rzekł — wypy-