Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 1 188.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzikiego zwierzęcia, począł się drapać ku górze. Niekiedy nastawiał ucha, to znów z pośpiechem wielkim lazł ku dziupli, spoglądając ku niéj niespokojnie. Był to Znosek.
Drapanie się, mimo chropawéj dębu powierzchni prędkiém nie było.
Drzewo grube łatwo się objąć nie dawało, mchy go ślizkiem czyniły, parę razy osunął się człowieczek i ledwie paznogcie zapuściwszy w korę utrzymać potrafił, ale wnet z nowém sił wytężeniem piął się znowu do góry.
Już prawie miał dosiądz otworu, gdy nagle jakiś szmer dał mu się słyszeć we wnętrzu.
Z dziupli ukazała się głowa szara z najeżonym włosem, do kociéj podobna z oczyma żółtemi, z zębami białemi, z wąsami długiemi, prychnęła groźno, klapnęła szczękami i zwierz wprost rzucił się na głowę człowieka.
Coś zaskowyczało i jęknęło, zwierz i człowiek razem się stoczyli na ziemię w jeden kłębek zwinięci. Szary pustelnik z dziupli obejmował małego człowieczka, ręce Znoska cisnęły wduszone szyję napastnika. Widać już było płynącą krew — po tém dwie pięści ludzkie schowały się we włosach zwierzęcia, ścisnęły gardło, otwarła się skrwawiona paszczęka, krwią zachodziły oczy żółte, które zbielały i kołem stanęły... ciało drgało jeszcze.