Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 1 009.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



I.


Poranek wiosenny świtał nad czarną lasów ławą, otaczającą widnokrąg dokoła. W powietrzu czuć było woń liści i traw młodych zlanych rosą, świeżo w ciągu kilku takich poranków, z nabrzmiałych pączków rozwitych. Nad strumieniami wezbranemi jeszcze resztką wiosennéj powodzi, złociły się łotocie, jak bogate szycie na zielonym kobiercu. Wschód słońca poprzedzała uroczysta cisza — tylko ptastwo zaczynało budzić się w gałęziach i niespokojnie zrywało się z noclegów... Już słychać było świergot i świsty i nawoływania drobnéj drużyny. Wysoko pod chmurami płynął orzeł siwy, kołując i upatrując pastwy na ziemi. Zawiesił się czasem w powietrzu i stał nieruchomy, a potém daléj majestatycznie żeglował... W borze coś zaszeleściało i umilkło... Stado dzikich kóz