Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom II 240.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   236   —

Przy uczcie nie bywało zwykle mowy o sprawach publicznych, a tłum też nie dopuszczał o nich rozprawiać. Zagaił Gedko o potocznych rzeczach, czemu książę rad się okazał.
Gwar wkrótce nie dopuścił już innych rozmów nad te, jakie z sąsiadami prowadzono.
Z krakowskich ziemian większa część już zawczasu pewna zwycięstwa, dobrą myśl okazywała.
W tém Leszczyc niedaleko od księcia siedzący, rozpowiadać począł, iż w Sandomirzu widział już nawet niewiastę, która chroniąc się od ucisku braci pod opiekę księcia się schroniła przeczuwając, że tu jest sprawiedliwość i moc wszelka.
Zagadli inni zaraz, iż o Dorocie z Tęczyna mowa była, która i z wdzięków i z zalotów swych słynęła.
Wojewoda, do którego imie to doszło, spuścił głowę, biskup ją podniósł namarszczywszy brwi.
— Bracia na nią zdawna czyhają — odezwał się — aby ją zamknęli, bo ich słuchać nie chce i zbytniéj swobody zażywa. Musiała się tu schronić między ziemiany naszymi, na przyjacioły rachując, których do zbytku ma. Krakowska ziemia wszystka teraz w Sandomirzu.
O przyjaciołach wdowy mówiąc, biskup z ukosa na wojewodę spojrzał, ale Szczepan oczu nie podniósł i uczynił, jakby nie słyszał wcale.
Książe rad, iż o rzeczach obojętnych mówiono, o wdowę pytać zaczął, przypomniawszy ją sobie.