Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom III 255.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   251   —

wędrowne ptaki przylatywały zwiastując wiosnę wiary.
U stołu książąt, u ogniska możnych panów, gdy wieczorem zasiedli ludzie, a mnich pośród nich, świętym powieściom nie było końca, w których często i ze wschodu przyniesiona baśń, przeistoczona i przeobleczona szatą nową występowała.
Tego wieczora właśnie mistrz Wincenty drugie już opowiadanie miał rozpocząć, a na które z niecierpliwością oczekiwano. Mowa była o niewdzięczności ludzkiej, o której szeroko i długo rozwodzili się goście książęcy z powodu pogłosek, jakie chodziły o synach Władysławowych, obdarzonych i osadzonych na szlązkich dzielnicach, że się zdradziecko z Mieszkiem i innemi nieprzyjacioły Kaźmierza wiązali.
Książe wiary temu dawać nie chciał, ale zła wola ich jawnie się już okazywała.
Mistrz Wincenty, gdy inni na niewdzięczność powstawali, wedle zwyczaju swojego, zapowiedział, iż o tém ma piękną do przytoczenia historyę dawną, a gdy się książe jej dopraszał, tak począł[1].

„Król pewien nad państwem swem namiestnika postanowił, którego serce przez wywyższenie w taką się dumę i złość wbiło, iż wszystkich ludzi zmuszał, aby myśli jego i rozkazy spełniali.

  1. Gesta Romanorum.