Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom III 229.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



IX.

Dnia jednego, dzień to był słotny i smutny. Wichfried wszedł, jak zwykle, nieoznajmując się do izby księcia. Zastał go stojącego w oknie, zapatrzonego w podwórze.
Zmokły płaszcz, tylko co zrzucony leżał na ziemi. Niemiec nawykły czytać w Kaźmierza twarzy, poznawać z niéj myśli i uczucia jego, popatrzywszy uląkł się tak była dziwnie zmieniona trwogą jakąś, i wzruszeniem nadzwyczajném.
Gdy się zbliżył ku niemu chcąc zapytać, Kaźmierz zawołał nagle.
— Widziałem ją! ona tu jest!
— Kto? — spytał zdumiony niemiec.
Ale Kaźmierz już był zamilkł, jakby żałował wyrzeczonego słowa, zdając się namyślać czy ma