Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom III 193.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   189   —

czność Kraków zechce odbierać! — krzyknął Stach zapominając się.
— Miejcież się na pieczy — dodał Barwin.
Rozmawiali dłużéj, Stach chciał wątpić o tém co słyszał, lecz dowody były mocne. Zatrwożył się więc i począł myśleć co mu trzeba było czynić. Zmierzchało już gdy razem z Barwinem, poszli ścieżkami jemu znanymi, na których spotkać się nie obawiano nikogo, ku zamkowi. Tu na własne oczy mógł się Stach przekonać że wielkie przygotowania do wyprawy czyniono.
Mówiono głośno o pochodzie do Gniezna.
Barwin opowiadał że Kietlicz przodem tam odprawiony, opatrzył zamek i opanowanie go miał ułatwić, Mierzwę z czémś posłano do Poznania.
Stach, jak ukropem oblany czekać już tu nie miał czego. Nie mógł pojąć dobroduszności Kaźmierza, który na siebie oręż dawał nieprzyjacielowi. Trzeba było z wiadomością o tém pospieszać do Biskupa.
Barwina więc musiał zjednać sobie, aby mu konia dostarczył nocą i sukni innych, gdyż włoskie zrzucić miał w gospodzie. Skarbny, chcąc go sobie pozyskać, na wszystko się godził. A że Mierzwy o mroku nie obawiał się, choćby powrócił, — wcisnęli się więc małą furtą na gród do środka. Zamku nie bardzo strzeżono, Mieszek tak się czuł bezpiecznym tu, iż bramy stały otwo-