Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom III 118.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   114   —

gwałtu. W ten sposób odjąć chciał im pozór do obmowy Kaźmierza.
Obaj bracia stali długo niemi i zdrętwieli. — Ulękli się, aby ich nieposądzono o zamiar gwałtu nad panem; nie śmieli już siostry brać, wstyd i gniew, że zawiedzeni zostali, odjął im przytomność.
Księżę głosem groźnym pod karą główną, precz im ustąpić natychmiast rozkazał, a nie rościć więcéj żadnych praw do opieki nad siostrą, gdyż panujący pierwszym jest wdów i sierot opiekunem. Oświadczył, iż im zuchwały krok przebaczy, jeżeli oni sami zachowają o nim milczenie.
Dobrogost i Sędziwoj nie umiejąc się i nie chcąc tłumaczyć, bez pokłonu nawet odeszli i ludzi swych zebrawszy, obawiając się pogoni i sądu, przeklinając Biskupa, którego posądzali o zasadzkę — odjechali gniewni do Tęczyna.
Gdy się tak wszystko szczęśliwie dla wdowy skończyło, a Kaźmierz na zamek miał powracać, wdowa jeszcze strwożona na progu legła nie puszczając go i nie chcąc samą pozostać. Wichfried więc rad nie rad, musiał ją zabrać na zamek potajemnie, dopókiby się dla niéj inne bezpieczne nie znalazło schronienie.
W obszernych zabudowaniach na Wawelu, można było ukryć do czasu Dorotę, lecz zuchwała niewiasta znalazłszy się bliżéj księcia, wcale ztąd