Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom III 116.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   112   —

wszedł zaraz w sukni dla gościa wdzianéj umyślnie. Z Biskupem nie byli dobrze, Stacha przyjął téż zimno. Ponieważ komornik i jeden ze służby u drzwi stali na zawołanie, zażądał poseł rozmowy na osobności.
Gdy do komory bocznéj weszli, powiedział z czém przybył.
Do Krakowa nocą wtargnąć z ludźmi zbrojnymi nie było trudno, na dworze wdowa nie miała z kim się opierać, bo zbrojnych rozpuściła, mogli więc bracia pochwycić ją i uprowadzić, gdzieby chcieli. Nie mówił Stach wcale o księciu ani o powodach, jakie miał Biskup, oprócz publicznego zgorszenia.
Dobrogost zimno to przyjąwszy, odpowiedział po namyśle, iż z bratem poradzić się musi. Chciał wiedzieć jednak, czy książę jest o tém zawiadomiony i czy się to za jego przyzwoleniem działo. Stach odparł, że nic o tém nie wie, i że mu nie zlecono więcéj.
Przystojnie uczęstowany, ale odprawiony chłodno, Stach wrócił nie otrzymawszy żadnéj odpowiedzi.
Czekano na nią w Krakowie dni kilka, ale się nikt nie zjawił.
Tymczasem Dobrogost z Sędziwojem układali się o porwanie siostry, zapewnieni będąc, że im to ujdzie bezkarnie. Mieli Biskupa za sobą, a ten był naówczas wszechmogącym.