Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 2 175.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Karetę jej mam dać? — podchwyciła księżna złośliwie.
— Nie byłoby to nic nadto od pani hetmanowej i księżnej Sapieżynej — rzekł Matuszewicz — ale panna Aniela nie potrzebuje ani karety, ani wozu, bo ja mam z sobą landarę, którą ją zabiorę, a pod rzeczy furę najmę. Przyszedłem tylko o tem oznajmić W. Ks. Mości.
Zmięszana mocno, stała księżna, pierścionki przesuwając na palcach.
— A jeżeli książe hetman, czasu tych zawikłań teraz, za sobą mieć nie będzie szlachty — dodał — czego się lękam, niech księżna tego nie przypisuje czemu innemu, tylko, tylko...
— Rogówce brata waćpana — przerwała pogardliwie hetmanowa.
— Tak jest — zakończył Matuszewicz. — Kupi ją teraz Koiszewska na pamiątkę ocalenia córki, bo to prawdziwy cud, że się i panna i posag nie dostała staremu, poczciwemu Tołoczce, któremu nie żony potrzeba, ale pieniędzy i ciepłego pieca, za którymby siedział.
Matuszewicz dobył śpiesznie zegarka, popatrzył nań i pokłon złożywszy, cofnął się ku drzwiom, a księżna się na odpowiedź mu nie zebrała.

....................

Smutno było w Kuźnicy u pani strażnikowej trockiej, od czasu, gdy ją córka niewdzięczna opuściła dla księżnej hetmanowej. Żywa zawsze, czynna, odważna Koiszewska, chodziła teraz tak w myślach pogrążona, że panna Szklarska, która przez miłosierdzie siedziała przy niej, nie mając odwagi opuścić samą,