Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 2 156.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

maganiami. Nie mogła ona jeszcze pogodzić się z tą myślą, że ani wyprawy, ani posagu mieć nie będzie, a natomiast obietnice tylko.
Siedząc w Wysokiem mogła się przekonać najdowodniej, że księżna była skąpą i że nią być musiała, bo jej na występowanie świetne nie starczyło.
Widząc się tak nieszczęśliwie zawikłaną i do Tołoczki miała żal, i do siebie, i do matki, i do księżnej. Przychodziła do stołu z zapłakanemi oczyma, a gdy hetmanowa starała się ją pocieszać, z takiemi się odzywała żądaniami, iż gniew w niej obudzała.
Nikt jednak z tych wszystkich osób co nieszczęśliwe małżeństwo gotowały, nie chciał się wyrzec raz powziętej myśli. Tołoczce panny żal było, księżna miała w tem punkt honoru, jak mówiła, Aniela chciała być rotmistrzową i jeździć karetą.
Kanonik w Białymstoku oczekiwał z daniem ślubu, rzecz była rozgłoszona.
Księżna już tylko powtarzała.
— Panu Bogu podziękuję, gdy się to raz skończy.
Przybywszy do Wysokiego rotmistrz naprzód relację musiał zdać o śmierci króla, potem słuchać co tu projektowano przeciwko Czartoryskim i ich kandydatowi się broniąc, naostatek w nagrodę za wszystko co ucierpiał, księżna mu oznajmiła, że do ślubu wszystko gotowe.
Musiał dziękować.
— Na nieszczęście — dodała prędko — gdybym chciała waćpanu dopomódz i pannie, nie mogę. Czas kontraktowy się zbliża, wierzyciele niepoczciwi mnie cisną. Wiem, że waćpan byś darowizny ani wymagał,