Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 2 154.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tołoczko dopiero nad rankiem potrafił ściągnąć woźnicę z przedmieścia i razem ze Żmigrodzkim opuścili żałobne Drezno.



Powróciwszy z wyprawy swej nieszczęśliwej Tołoczko, rozchorował się naprzód z utrapienia jakiego doświadczył.
Hetmanowa, która to sobie tłumaczyła obawą, aby się nie zerwało małżeństwo, chcąc pocieszyć rotmistrza posłała mu dać znać, ażeby się gotował stanąć do ślubu, gdyż ona wszystko bierze na siebie i dawszy słowo, dotrzyma go.
Rotmistrz po swojemu kochał pannę Anielę, podobała mu się jej młodość, nęcił go urok tego zaledwie rozkwitającego pączka, ale też i ów posag i wioska, nie były do pogardzenia. I one wchodziły w rachubę... A tu o posagu pod poduszką ani było myśleć można, a po najdłuższem życiu strażnikowej, kto wie, czy się co zostać miało, jeżeli wydziedziczyć chciała?
Jakże się tu żenić, dawszy słowo, że będzie kareta i cug i liberja?
Zdawało mu się chwilami, że lepiej było odłożyć małżeństwo i choćby się nawet przyszło z niego wycofać.
— Taka jest moja dola! — mówił w duchu. — Do każdego ewentu idę, a gdy już tylko rękę wyciągnąć, aby ująć co człek pragnął, umyka mi gałąź i jabłko złote uchodzi do góry.
Wydobrzawszy nieco rotmistrz do Wysokiego pojechał, gdzie go hetman pilno powoływał, bo wszystko było w niezmiernym ruchu w całej Polsce, gdy