Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 2 149.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

trzymać pomagał ulubiony syn, ale wkrótce padła na ziemię... Król zmysły postradał.
Na okrzyk oznajmujący konanie, rzucili się instynktowo lekarze, chcąc probować przywołać go do życia. Szmer powstał pomiędzy niemi, opanowano już obumierającego, nacierając, potrząsając nim, oblewając woniami, probując jeszcze krwi upuścić... ale w martwych już zwłokach iskierki życia nie było.
Zaraz po otwarciu drzwi, za innemi krokiem chwiejącym się niepewnym, wsunął się Brühl.
Szedł jakby nie swoją popędzany siłą, z musu nie z własnej woli, oczy szklanne trzymając wlepione w coś dla drugich niewidzialnego. Zwróciły się potem mimowolnie na zwłoki króla, zatrzymały uwięzione na nich, stanął...
Ale nikt nie poznawał w nim wczorajszego Brühla, minister umarł razem ze swym monarchą.
Scena boleści prawdziwej, rozdzierającej odegrywała się w grupie kobiet, których płacz przerywały krzyki.
Królewny mdlały, słaniały się padając na ręce otaczających je dworzan.
Zabiełło pierwszy pochwycił księżniczkę Kunegundę, inni dwaj pozostałe porwali na ręce i z pomocą towarzyszów wynieśli z pokoju.
Książe Kurlandski leżał na ziemi u zwłok ojca i na głos zawodząc, żałośnie płakał, a płaczowi jego towarzyszyła księży modlitwa. Jęki sióstr wyrwały mu z ust, słowa, łkaniem przerywane.
— Straciliśmy najlepszego ojca, godnego łez, pozostał nam sierotom tylko ojciec nasz niebieski, łaskawszy i mocniejszy nad niego.