Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 2 137.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Sprawa potajemnego knowania, przeciwko Radziwiłłowi, ożenienie Tołoczki, obojętność stolnika, którego chciała i spodziewała się pociągnąć ku sobie, wszystko to razem nadzwyczaj źle wpływało na humor hetmanowej, a od niej szła burza na dwór cały i na pana hetmana.
Opór Koiszewskiej, niemożność postawienia na swojem prędko i łatwo, samej księżnie już tak dokuczyły, że chciała skończyć jak najprędzej.
Gotowa była nawet na pewną ofiarę, byle nie pieniężną, bo pieniędzy w kasie nie było. Napadła na Tołoczkę, ażeby wszelkie drobne trudności i przeszkody starał się sam załatwić.
— Mościa księżno — odparł pokornie rotmistrz. — Bóg widzi oddałbym ostatnie, ale muszę się przyznać nie wiele mam. Świeci się tam coś jeszcze, taję jak mogę, żem zadłużony po uszy, ale ostatkami gonię i nie wiem zkąd wziąść na wesele, bo mi żydzi nawet pożyczyć nie chcą.
— Gdzieżeś się tak zaszargał? — zapytała księżna.
Tołoczko zdesperowany, zdobył się na odwagę, zarumienił się i rzekł:
— Na usługach W. Ks. Mości.
Zmarszczyła się piękna pani.
— Widzi księżna całe moje życie, nałogów żadnych nie mam, kawałkiem chleba razowego gotówem żyć, ale gdy idzie o służbę księciu lub księżnie, z jutrem się nie rachuję.
Westchnął ciężko.
Księżnie się go jakoś żal zrobiło.
— Mój rotmistrzu — odparła — spodziewam się, iż