Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 2 129.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Schował się więc pierścień nazad do kufra, a rozmowa powróciła do rogówki, która wszystkie myśli panny Anieli ku sobie pociągała.
Bez rogówki ani do ołtarza, ani na bal... nigdzie nie było można. Jeżdżąc do Białegostoku z księżną pożyczała jej u Barcińskiej, ochmistrzyni księżnej, ale ta opuściła była Wysokie, a gdyby i była razem ze swą rogówką, ta tak zużyta, płaska była i nie foremna, że na ślub ją włożyć nie było sposobu.
Suknię białą morową, zasłonę ślubną i inne przybory księżna półgębkiem obiecywała. Co się tyczy rogówki wyraźnie zapowiadała, że jej dostać nie może.
Szklarska uczyniła tę uwagę, że pięknej, świeżej rogówki dostać na wsi było bardzo trudno, chyba po nią posyłać do Warszawy.
Tak o rogówkach rozprawiając do nocy, rozstały się, bo Szklarska nazajutrz do dnia chcąc odjechać, nocować miała w miasteczku.
— Nie dałabym za to grosza, że się wszystko o rogówkę rozbije, mówiła sobie w duchu, wsiadając do bryczki.
Aniela sen miała niespokojny, a wstawszy dowiedziała się, że w nocy rotmistrz Tołoczko przyjechał.
Pospieszyła więc asystować przy śniadaniu księżnej sądzić się spodziewała go zastać. Serce jej biło, ale do rogówki nie do niego — niestety.
Księżnę zastała po śnie ciężkim ziewającą i kwaśną. Tołoczko też nie osobliwe przywoził wiadomości. Wszystkie starania około Massalskiego, aby go z kanclerzem rozdwoić, nie powiodły się.
Radziwiłł, którego spodziewano się zaplątać w zawikłanie z wojskiem russkiem i doprowadzić do wy-