Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 2 117.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zabiełło wkrótce potem wyszedł z hotelu i wrócił na służbę do zamku.
Król widząc go z powrotem nie miał pokoju, aż mijając go, ostrożnie mu szepnął. Byłeś u niego?
— Byłem gdy wsiadał do powozu, z rozkazu ministra pośpieszając z powrotem na swe stanowisko.
August trochę się zdziwił temu pośpiechowi, lecz zdawał się swobodniej oddychać.
U drzwi pałacu Brühla, który już znowu wspaniale wyglądał, bo potłuczone posągi odzyskały co z nich pruscy żołnierze otłukli i ściany świeciły nową sukienką, stał niepozorny człeczek i patrzał we wnętrze, gdy powóz ministra wyjeżdżał wioząc na wieczór ustrojonego Brühla.
Zobaczywszy go, podniósł się minister i pochylił ku niemu.
— Wyjechał! — szepnął prędko człek mały.
— Był kto u niego?
— Szambelan króla, polak.
Minister zbladł i zagryzł usta.
— Który?
— Najsłuszniejszy i z największemi wąsami — rzekł zapytany.
— Zabiełło! — mruknął Brühl.
Powóz, który niby przypadkiem zwolnił biegu w bramie, na dany jakiś znak ruszył nagle, a Brühl znalazł się z przeciwnej strony na poduszkach jego, w głębi.