Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 2 113.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Na dole przyparta do wrot stała niepozorna bardzo figurka, mężczyzna w kapelusiku wyszarzanym na peruczce rudej.
Minister spojrzał na niego i dał mu znak. Mijając go, rzucił mu w ucho.
— Ani kroku ztąd dopóki nie wyjedzie... i dać znać...
Niepozorny człowieczek słuchał jednem uchem, drugiem chwytał, co się działo koło niego.
Brühl zniknął, a on pozostał w miejscu jak przykuty.
W izdebce zajętej przez Steinheila po odejściu ministra, śmiech się rozległ szyderski. Rezydent złożył Tacyta i począł się ubierać na drogę...
Niepozorny ów stróż, który pozostał u wrót gospody, szukał sobie wygodnego miejsca, w któremby mógł spoczywając nie tracić z oczów ruchu, jaki panował pod Aniołem i tak dobrze zaszyć umiał w kątku, iż nikt jego bytności nie dostrzegł.
Steinheil miał między polakami i niemcami przyjaciół.. Gdy się dowiedziano o nim, poczęli go odwiedzać wszyscy. Posłał był już na pocztę po konie, gdy szambelan królewski Zabiełło zapukał i nie czekając odpowiedzi wszedł do niego.
— Kochany panie radco — odezwał się od proga — nie posądzaj mnie o natrętność, gdy cię nudzić przychodzę na wsiadanem.
— A zkądże wiecie, że mam wsiadać? — zapytał rezydent.
— Przypadkiem — odparł szambelan, oglądając się dokoła. — Nie przychodzę z własnej woli, ale jestem przysłany do was.