Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 2 098.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

srom spotyka. Ludzie się zaczęli grzebać w papierach i doszli, że matka niema do tego prawa, bo połowa majątku należy do ojca. Matce więc zarzucają, iż chce ludzi i swe dziecko zwodzić.
Szklarska się porwała z siedzenia. Zakryła sobie oczy.
— Daję ci słowo, że ja o tem nie wiedziałam — zawołała. — Serce matki dobrze ci życzy, pragnie twojego szczęścia, używa wszelkich środków, aby cię uratować od zguby. Tołoczko jest stary, zadłużony i człek chytry, poluje na twój posag. Bujwida ci nie narzucają, zerwij z księżną i nim.
— Ja, byłabym najniewdzięczniejszą — krzyknęła Aniela. — Ja już nawykłam do innego towarzystwa... matka mnie zamknie a potem wyda za jakiego hreczkosieja... A! nie! nie!
Zmienić jej postanowienia sposobu nie było, Szklarska więc przyrzekła jej tylko ostrzedz matkę, aby się nie narażała na złe języki, głosząc to czego nie mogła uczynić, ale stara panna zniecierpliwiona w końcu powiedziała prawdę Anieli, wyłajała ją i ledwie się dając przebłagać nieco, powróciła do strażnikowej.



Za nieboszczyka króla Augusta zwanego przez Sasów mocnym, pomiędzy licznym dworem znajdował się mało komu znany, choć zaszczycony zaufaniem króla niejaki Reinold Steinheil, który przez czas dosyć długi, do osoby króla samego był przywiązanym. Nie miał ani tytułu żadnego, ani ściśle oznaczonych funkcij, ale nawet najwyżej położeni w łasce pańskiej, w hierarchji, w zaufaniu monarchy, obawiali go się.