Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 2 096.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

też coś zostawił, a to co po nim zostało tego nikt w świecie pannie Anieli odebrać nie może.
Hetmanowa się uradowała bardzo.
— Nie jestem tego pewnym — rzekł Pląskowski — ale jutro i tak do akt jechać musiałem, zrobię kwerendę.
Nazajutrz w istocie mecenas pojechał, a hetmanowa pannie nic nie powiedziała. Trzy dni zabawiwszy gdy powrócił i wszedł na pokoje, podbiegła do niego hetmanowa.
— A cóż? a co?
— Nie omyliłem się — rzekł mecenas — połowa majątku należy do nieboszczyka męża, a na tej dożywocie tylko ma strażnikowa.
— Pewnym jesteś tego — zapytała Sapieżyna.
Pląskowski dobył notatki, na której stały daty zapisów, nie ulegało to więc wątpliwości.
Z wielką potem radością, rozpromieniona kazała do siebie przywołać pannę Anielę.
Życie w Wysokiem od chwili gdy się rozpoczęły intrygi z Tołoczką, było nudami lub męczarnią. Chodziła z myślami swemi nie mając się ich zwierzyć komu, nie rada z siebie, kwaśna. Rozrywką jej jedyną były książki, francuzkie romanse, które zamiast ją pocieszać, zdawały się wyrzucać, iż próżności i dumie życie oddawała, a sercem nie żyła wcale. Lecz mogłaż pokochać Tołoczkę, Bujwida lub kogokolwiek z tych ludzi, którzy się jej nastręczali?
Jednym, jeden powierzchownością swą ją złudził, a i ten był, niestety, tancmistrzem! Los spikał się na nią.
Weszła do salonu tak blada i smutna, że księżna...