Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 2 094.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czajną grzeczność. On to miał wyrobić, ażeby w Białymstoku mogło się odbyć wesele panny strażnikównej.
Pani Branicka znudzona, na wszystko co rozrywkę obiecywało chętnie się zgadzała. Dla księżnej miała usposobienie tem przyjaźniejsze, że stolnik, ukochany jej brat, nią się zajmował, a ona nie taiła się ze słabością dla niego.
Wolała też ją jako kochankę brata, niż rywalkę jej wojewodzicową mścisławską, która była z domu Branicką, ale z rodziny zupełnie obcej starożytnemu rodowi, którego hetman był ostatnim potomkiem.
Ta jednostajność imion tak nierównego znaczenia w Rzeczpospolitej, panią hetmanową drażniła.
W kółku poufnem mówiono już o weselu, które zaimprowizować miano. Hetmanowa litewska chciała je przyśpieszyć, Tołoczko był w gotowości, ale pannie Anieli bez wyprawy, bez tego, co pozostawiła w domu, smutno było z parą sukienek skromnych iść do ołtarza.
Chciała przez Szklarską chociaż gotową swą wyprawę otrzymać.
Z tą troską panna Aniela, znowu po kilkudniowym pobycie w Białymstoku wracała do Wysokiego.
Księżna Sapieżyna przez całą drogę mając Anielę z sobą, rozmawiała z nią i przekonać się mogła, że dziewczę roiło tylko o życiu na wielkim świecie z Tołoczką, bo przez matkę nie spodziewała się nigdy wydobyć z cichego zakątka, w którem jej miłości własnej było za ciasno.
Księżna wiedziała bardzo dobrze, że rotmistrz tych pragnień wygórowanych nie był w możności zaspo-