Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 2 093.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dać żonie dzień dobry i zapytać jak spała i dowiedzieć się o jej rozkazy.
Dzień potem za wspólną zgodą schodził w Białymstoku, w Choroszczy, na wycieczkach, a hetmana i samą panią otaczali przyjaciele, rozdzieleni na dwa obozy, choć na pozór jeden stanowiący.
Hetman wśród dnia zbliżał się rzadko do żony, ona do niego nigdy. Pośrednikiem, który w razie potrzeby, służył mężowi i żonie, był generał Mokronowski, o którym wiedziano, że się kochał w Hetmanowej i domyślano, że pozyskał też jej serce.
Nie było to tajemnicą dla hetmana, ale niechciał tego widzieć. Mokronowski był mu potrzebnym. Ona dla generała była na pozór zimną, surową, obojętną, co go bynajmniej nie zrażało.
Mokronowski dowcipny, wesół, uprzejmy, był raczej typem francuza, niż polaka. Można go było postawić na wzór dyskrecji, taktu, delikatności. W sprawach politycznych bardzo zręczny, wielkiej do nich pasji nie zdradzał, lecz hetmanowi służyć musiał.
Nie okazując tego Mokronowski w Białymstoku był jednym z najczynniejszych, najwięcej ważących ludzi. Począwszy od najmniejszych spraw, aż do najważniejszych, nie omijały go żadne i przeciw jego woli rzadko co się dokonać mogło.
Hetman apatyczny, dumny, wyżyty, bez niego by był żyć nie mógł. Zazdrość wydawała mu się śmieszną, a była by zapóźną.
Sapieżyna, która umiała i starała się wszystko zużytkować dla siebie, była z Mokronowskim bardzo dobrze, a generał, jako galant okazywał jej nadzwy-