Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 2 085.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

medjatora i pojednawcy ze dworem, Radziwiłła opuszczając.
Wciągnięto w to i marszałka nadwornego Mniszcha i wiele innych osób, a że hetmanowa sama niechciała być zbyt widoczną, więc w Wysokiem się nie zbierano, ale w Białymstoku.
Potrzeba było ciągle tam posyłać, ciągle jeździć, a że Anieli porzucić niechciała, bo się lękała aby jej pod niebytność wpadłszy, matka nie zabrała, woziła więc ją z sobą.
W oczy to biło, że strażnikówna, do Białegostoku bywała zawsze zdrowa, a w Wysokiem ciągle chorą.
Konieczność sprawienia bodaj naprzód zaręczyn, potem wesela, lub odrazu dania ślubu Tołoczce, stawała niezbytą. Trzeba się było zapewnić, że znajdzie się duchowny, który bez pozwolenia matki pobłogosławi nowożeńców.
Tymczasem z ks. kanonikiem proboszczem w Wysokiem hetmanowa była w stosunkach bardzo nieprzyjaznych.
Nawykła dysputować według swojej fantazji, domownikami, których żeniła, rozporządzała niemi, nie pytając o nic, księżna po kilkakroć miała nieprzyjemne zajścia. Kanonik był surowy i w kościoła tyczących się sprawach obstawał przy prawie, niczem się nie dając.
Tołoczko, posłany aby go wyrozumiał, znalazł wprost ślub bez matki i pozwolenia jej, niemożliwym. Prosić i błagać ani było sposobu.
Sama hetmanowa już nawet o tem z nim mówić nie chciała. Lecz na szczęście jej ówczesne duchowieństwo, pod wpływem czasu, całe było na dwa