Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 2 084.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sowicie, nie miała nawet tej delikatności, ażeby narażając go na koszta znaczne, kiedykolwiek o tem dać wspomnieć.
Rotmistrz musiał opędzać wydatki z własnej kieszeni, a były nie małe. Nie jednemu podobne całą substancją zjadły.
Dnia jednego prawie spocząć mu nie dając, księżna wysyłała go za swemi interesami. Tołoczko musiał nie z potrzeby ale dla okazałości, aby hetmanowi nie czynić wstydu, ludzi i koni z sobą ciągnąć gromady. Rzadki dzień aby gdzie przyjmować, poić i karmić nie był zmuszony, a co się sam najadł goryczy, to się też nie liczyło. Słowem, męczeński wiódł żywot. Długi rosnąć musiały i to już lichwiarskie.
Na posażek strażnikównej musiał rachować, aby je popłacić, bo na hetmanową rachować ażeby ona go indemnizowała, ani było myśleć.
Hetmanowa naówczas właśnie snuła jedną z tych intryg, któremi wojewody wileńskiego znacznie podkopać usiłowała, w miejsce jego podstawując hetmana Massalskiego.
Powszechnem naówczas przekonaniem było, że Massalski ojciec i syn jego biskup wileński stali oba również przeciwko Radziwiłłowi, trzymając się księcia kanclerza Czartoryskiego.
Wtajemniczeni tylko jak przebiegła księżna wiedzieli, iż hetman miał żal głęboki do kanclerza za to, że Ogińskiemu sprzyjał, i do województwa wileńskiego go prowadził, że kanclerzowi mógł stanąć opornie... i do przejednania jako pośrednika bezpiecznie by go użyć można, a Radziwiłła zostawić na stronie.
Księżna chciała hetmanowi Massalskiemu dać rolę