Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 2 083.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

umówiona, poprzysiężona, da mi karetę, konie, służbę dom otworzy. Wymówiłam to sobie u niego... On mi będzie posłuszny.
Poczęła się śmiać Szklarska.
— Oni wszyscy bo są przed ślubem posłuszni, a po ślubie zobaczysz w co się to obróci. Jemu na to nie starczy.
— Dostanie starostwo — przerwała Aniela.
— A! moja pani starościanko — ciągnęła dalej Szklarska — pozwól sobie powiedzieć, że dzieckiem jesteś.
Zasiadłszy przy łóżku, stara panna, zajęła się przekonywaniem Anieli, namawianiem jej, lecz znalazła opór tak nie pokonany, iż oprócz łez nic z niej nie wycisnęła. Wieczór nadszedł, musiała Szklarska nocować. Z gniewu tylko, wieczerzy księżnej jeść niechciała, i kontentowała się z kieszeni dobytym suchym chleba kawałkiem.
Nazajutrz powracała z niczem...



Daje to wyobrażenie o charakterze pani hetmanowej polnej litewskiej, że daleko i nieskończenie ważniejsze mając na swej głowie sprawy, panną strażnikówną i Tołoczką tak się zajmowała gorąco, jak gdyby nic więcej do uczynienia nie miała.
Podziwiać było potrzeba niezmordowaną pracę, zabiegi, intrygi, któremi jednych ku sobie ciągnęła, drugich starała się pozbyć.
Tołoczko naturalnie służyć jej musiał do wszystkiego, rzucała nim, posyłała, wcale go nie oszczędzając, a że się jej zdawało, iż mu małżeństwo zapłaci to