Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 2 057.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ludzie są bardzo niebezpieczni, którzyby W. K. Mości pokój mogli zakłócić.
W istocie byli to tylko nieprzyjaciele ministra i ludzie, których on się obawiał.
Opowiadania o stanie zdrowia króla, nie obudziły żalu, ani obawy, ale przynagliły oba obozy do przygotowań na czas bezkrólewia.
Wszyscy pragnęli się wiązać, skupiać, aby przeważyć i mieć w ręku swym przyszłość.
Trzeciego, czy czwartego dnia, pani hetmanowa wybrała się nazad do Wysokiego z Tołoczką, którego zastępował spóźniony Putkamer. Do Wysokiego nie było się po co śpieszyć, a że hetmanowa miała kilka domów przyjaznych na drodze, korzystała z podróży, aby je odwiedzić. Tołoczko nieodstępny, ciągle na usługach panny, zużytkowywał zręczność dla przypodobania się pannie.
Mówił już z nią otwarcie.
— Niech panna strażnikówna zważy tylko dobrze, czy nie będzie stokroć swobodniejszą u mnie, niż teraz przy matce. Za Bujwida gbura wyjść, pani sama widzi, znaczy sobie kamień przywiązać do szyi. Pani ze mną zrobi co zechce, jam jej sługa do grobowej deski.
Zawód, jakiego doznała w Białymstoku, usposobił ją do słuchania cierpliwego...
— Ja pana rotmistrza szacuję wielce — odpowiedziała mu — ale doprawdy nie wiem czybym go uczyniła szczęśliwym. Kapryśne ze mnie dziecko. Pan lubisz wieś, spokojne życie, a ja świat, zabawy, wesołość, stroje.
— Ja dla panny Anieli, gotowem gusta odmienić,