Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 2 054.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— No, a juściż ze względu tego kim jest.
— Jak to? a któż on jest? pan mówiłeś, że tak jak domownik bawi w Białymstoku i hetman go lubi.
— Szczera prawda — potwierdził Tołoczko.
— Któż on jest?
— Asystuje na wszystkich balach, dokończył rotmistrz — mówią nawet, że szlachcic, ale tymczasem tylko mistrz do tańców. Kawaler d’Ormont.
Panna Aniela zbladła jak ściana, ona! strażnikówna trocka, być zmuszoną podać rękę, tancmistrzowi.
Zbrzydł jej nagle Białystok, zabawa, świat.... wszystko.
Szlachecka duma Koiszewskich odezwała się w niej silnie.
Nazajutrz jeszcze wycieczka na cały dzień do Choroszczy, choć obiecywała wiele przyjemności, wspomnieniem tancmistrza była zepsutą.
Ale od tego zasłaniał ją Oporkotowicz, towarzysz kawalerji narodowej, którego się wstydzić nie potrzebowała.
Tego dnia gości przybyło więcej, a niektórzy znikli.
Pod tą zabawą niewinną nawet niepodejrzliwe oko mogło się domyśleć jakichś potajemnych zmów, schadzek i narady. Poważniejsi panowie, czynniejsi ich towarzysze, znane postacie tych, którzy Radziwiłłom, Sapiezie, Massalskiemu, hetmanowi służyli, przesuwali się z papierami i siedzieli gdzieś po kątach. W kancelarji nikt nie miał spoczynku.
W istocie choć się tam nic dnia tego nie rozstrzygało, wszyscy na wypadek wiedzieć chcieli z kim trzymać i na kogo rachować mogli.