Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 2 053.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

francuza przywabić do siebie nie mogła. Oczy jej zawód zrobiły, traciła ufność w siebie.
Rotmistrz zapytał czy tańcowała, odpowiedziała kwaśno, iż nie miała znajomości i zapewne z tego powodu nie zapraszano jej do tańca.
Z tem odszedł Tołoczko, a że był, choć w litewskiem wojsku, ale Buńczucznym hetmana i miał stosunki, przyprowadził jej trzech towarzyszów kawalerji narodowej pp. Merłę, Puzyra i Oporkotowicza. Imiona te, wcale nie arystokratyczne niepodobały się pannie strażnikównie, ale chłopcy bardzo młodzi byli, ochoczy, weseli, ale cóż?? u hetmana, który był sam na w pół francuzem, dla niej się dobrali, tacy, z których żaden nieumiał po francuzku, a wszyscy przypominali rubasznością Bujwida.
Z tem wszystkiem Oporkotowicz przypadł jej do smaku, choć bez francuszczyzny.
Pod koniec wieczora, hetmanowa mając się usunąć od zabawy, posłała Tołoczkę po pannę Anielę, który ją do niej przyprowadził.
Po drodze spotkali francuza, ale był mocno zajęty.
Pannie Anieli chciało się dowiedzieć kto ów był, zwróciła się dosyć zręcznie do Tołoczki, śmiejąc się z tego, iż ów jegomość co ją miał odwagę prowadzić do stołu, nie ośmielił się jej prowadzić do tańca.
— Miał rozum — rzekł rotmistrz krótko — bo do stołu gdy zabrakło kawalerów to co innego, lepiej on niż żaden, a do tańca!!!
— Dla czegóż nie mógł prosić do tańca? — zapytała panna Aniela.
— Nie wypadało mu — odparł Tołoczko.
— Dlaczego?