Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 2 046.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

okazją przybliżenia się, począł więc molestować księżnę, aby strażnikównę zabrała z sobą.
Wielkiej ochoty do tego nie miała księżna z przyczyny, do której sama sobie może się nie przyznawała.
Oto świeższa twarzyczka młodej panienki jej płci malowanej i podrobionym rumieńcom krzywdę czyniła. Naśmiawszy się i nadrażniwszy rotmistrza w końcu zgodziła się pannę zabrać, z tym warunkiem aby suknie i ubiory dla wystąpienia na świetnym dworze Białostockim wstydu jej nie uczyniły.
— Strażnikowa skąpa jest — powiedziała Tołoczce, jedynej córce żałuje na sukienki, ja zaś, szczerze ci powiadam i grosza na wyrzucenie nie mam i obdarzać dziewczyny majętnej nie widzę potrzeby, postarajże się, aby ubrać się w co miała, bo choćbyśmy pojechały do Białegostoku, na pokoje jej ladajako, po parafiańsku wystrojonej, nie wezmę.
Niepodobna odmalować i tej radości i tego strachu, jaki przejął pannę strażnikównę, gdy się o wyroku na siebie ferowanym dowiedziała. Natychmiast umyślnego u Tołoczki uprosiwszy, napisała do matki, zaklinając i prosząc aby choć ten jeden raz jej błaganiu uczyniła zadość.
Garderoba strażnikównej, jak na Białystok bardzo była skromną.
Właśnie pod ten czas rezydencja hetmana wielkiego, była w całej Polsce najświetniejszym dworem cudzoziemską modą wykwintną i przepychem słynącym.
Był Białystok dobrego tonu i francuszczyzny stolicą. Życie na wielkiej stopie, bez jutra, płynęło tu