Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 2 044.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nie poszczęściło się pannie strażnikównie w Wysokiem, ale nadto była dumną, aby się do tego przyznała, owszem umiała wesołą przybrać postawę i nie okazać po sobie, ani księżnie iż się tu we wszystkiem zawiodła. Jeden Tołoczko wiedział co o tem trzymać.
Ten biedaczysko, do panny się coraz więcej przywiązując, popadł przez to w niewolę i mógłby był narzekać na nieopatrzność własną, że się tak dał zakuć, ale miłość mu wszystko słodziła. Panna w duszy się z niego śmiała, ale go nie zrażała, aby mieć choć jednego sługę na rozkazy.
Ale nikt na tem nie wyszedł lepiej nad panią hetmanową, która nigdy Tołoczki na usługi swe tak wylanym nie miała jak teraz, gdy się od niej i przez nią ręki Anieli spodziewał.
Hetmanowa miała interesów mnóstwo, które jej zastępowały miłostki dawne i intrygi romansowe, a do tych Tołoczko ciągle był potrzebny.
Mogła się nim posługiwać jak chciała, ani mruknął. Nawet w potrzebach swych pieniężnych, gdy bez wiedzy hetmana pożyczkę zaciągnąć na prosty oblig była zniewoloną, Tołoczko musiał albo sam dać lub kapitalistę znaleźć, któryby bez zastawu, bez wnoszenia do akt dokumentu, pieniądze chciał wyliczyć.
I hetman polny i sama pani, oboje tkwili w tej wojnie domowej, która kraj na dwa obozy dzieliła. Księżna na oko z mężem zgodnie, on zaś wedle wskazówek postępując jakich mu ludzie przebieglejsi dostarczali.
Z Radziwiłłem na bakier będąc nie zrywał całkowicie hetman, owszem po tej stronie stał niby, i jej