Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 2 041.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Donoszono księciu na faworytów pani, jej na ulubieńców męża. Zwykle modus vivendi jakiś się znalazł i ciągnęło się z biedy, każde z nich na swoję rękę, ale gromadziły się rankory i potem niespodzianie następował wybuch. Księżna dostawała waporów i słabła, książe musiał żałować za grzechy, przepraszać i koić.
Gości bywało dosyć ale nie takich, jakichby sobie panna Aniela życzyła.
O zabawach myślano rzadko. Książe, gdy chciał czas spędzić wesoło, wyjeżdżał do sąsiedniego folwarku i tam męzkie towarzystwo zapraszał na kawalerskie polowanie. Księżna miewała wizyty familji, przyjaciołek, zamykała się z niemi i nie przypuszczała nikogo.
Pozostawały wielkie świąteczne recepcje ceremonjalne, niedzielne z kościoła nabożnych, zaprosiny na objady... i wieczorki dla fraucymeru, na które przychodzili do tańca wyżsi oficjaliści i wojskowi.
Panna Aniela strasznie noskiem kręciła... tego czego ona chciała nie było wcale.
Dosłyszała, że fraucymer w ogóle pogardliwie traktowano i przezywano panny do niego należące, Łowczankami. Usiłowała więc wydobyć się z ogółu Łowczanek jako panna strażnikówna trocka, ale niechciano tego rozumieć.
Miała nadzieję być powiernicą i przyjaciołką hetmanowej, a pobywszy tu dni kilka przekonała się, że tego dostąpić nie będzie mogła.
Zyskała tylko, że ją czasem używała księżna do czytania na głos francuzkich komedij i do pisania małoznaczących listów, bo gdy poufne potrzeba było