Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 2 039.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W czasie podróży tej wiosennej, Tołoczko ciągle asystował pani hetmanowej i pannie Anieli, która otrzymawszy to, czego sobie życzyła, a niechcąc aby o Tołoczce rozgadywano, że się o nią stara, unikała go i odwracała się.
Nie miał więc wielkiej pociechy, ale że był cierpliwy i wytrwały, tem się do panny nie zraził.
Podróż była nie bardzo wesołą, zwłaszcza, że w drugiej jej połowie deszcz ze śniegiem i burze wiosenne dokuczać zaczęły. Powozy się psuły, na popasach i noclegach wygody nie było, którą hetmanowa lubiła.
Z tego złe humory i kwasy powstawały. Hetman nie chcąc ich znosić pod pozorem, że mu pilno było, przodem śpieszniej ruszył, tak że żona drugiego dnia dopiero po jego przybyciu do Wysokiego, nadjechała.
Tu pannę strażnikównę czekały różne niespodzianki.
Przy pani hetmanowej, jak na wszystkich pańskich dworach, rezydentek różnej kategorji przebywało mnóstwo. W Wysokiem też liczono ich około dziesiątka. Wszystkie, rozumie się, szlachcianki, żadna więc sobie uchybić nie pozwoliła.
Pannie Anieli zdało się, że od nich była czemś lepszem i na większe zasługiwała względy. Naprzód więc zaraz pierwszego dnia, gdy jej dano mieszkanie z panną Szyszko, łowczego córką, bardzo się skrzywiła, pretendując mieć osobne. Wyszła na ganek i znalazłszy Tołoczkę poskarżyła mu się. Wiedział rotmistrz jak tu trudno co wytargować będzie, i że skarga źle usposobi hetmanową dla strażnikównej, ale pobiegł i kołatał aż dostał pokoik z jednem