Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 2 034.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z nich język tak ostry bywa, że gdy poliżą z miłości swojego nadzorcę, to mu skórę język ich znosi. Nie jednego tak Putkamer polizał.
W kardynalji raz po objedzie wdał się z nim w dysputę Marcin Judycki, sędzic ziemski rzeczycki, młody człek, który sobie dobrze ufał. Putkamer go dosyć politycznie śmiesznym uczynił i poszedł jak zmyty.
Chciał się potem mścić za słowo, które wszyscy powtarzali, ale po trzeźwemu zmiarkował, że nie było za co, a porwanie się na człowieka szanowanego, na większe go pośmiewisko wystawić mogło. Zdawała się tedy rzecz ubita i skończona.
Księżna hetmanowa, powaśniwszy z sobą braci i hetmana miłość własną poruszywszy, a obawiając się aby czas dłuższy bawiąc w Wilnie nie dał się ująć wojewodzie, nagle zaczęła się zrywać do wyjazdu.
Zwierzył się hetman z tego Putkamerowi, bo by może miło mi było samemu tu pozostawszy bez żony, wypocząć i zabawić się.
Adjutant choć nie radził tego, wszakże skombinowawszy, że dla pokoju domowego lepiej było usłuchać hetmanowej, zrazu nakłaniał do wyjazdu, potem mięszać się nie chciał, a gdy rzecz postanowioną została, sam też hetmanowi towarzyszył. Był więc w tem neutralnym.
Księżna postawiwszy na swem, bardzo była ucieszona, a żeby mąż nie zmienił sentymentu, wyjazd przyśpieszała.
Tołoczko jak się tylko dowiedział, iż jechać potrzeba, uradował się tem bardzo, ale o swojej pieczeni